Devon
Młodszy Aspirant
Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Brzeg Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 12:58, 17 Sty 2009 Temat postu: Wydział pościgowy tropi na Opolszczyźnie najgroźniejszych... |
|
|
Wydział pościgowy tropi na Opolszczyźnie najgroźniejszych przestępców
[link widoczny dla zalogowanych]
Cytat: | Robert C. był płatnym mordercą, wiadomo, że ma przynajmniej dwa życia na sumieniu. To najgroźniejszy bandyta, jakiego wytropili dotąd policjanci z opolskiego wydziału pościgowego. Kilera zatrzymali na spacerze.
- O znalezienie kilera poprosili nas koledzy z Wrocławia. 35-letni Robert C., trener wschodnich sztuk walki, pracował na zlecenie dolnośląskich grup przestępczych
- opowiada Czarek, szef wydziału pościgowego w opolskiej Komendzie Wojewódzkiej Policji.
Oficjalnie wydział nazywa się Zespołem Poszukiwań Celowych i ma tylko jedno zadanie: tropić ukrywających się przestępców. Zespół nie jest duży, ledwie trzech policjantów. Trzy gończe psy: Czarek, Marek i Grzesiek. Ale to nie są ich prawdziwe imiona.
- Nawet nasi sąsiedzi nie wiedzą, czym się zajmujemy - tłumaczą. - W tej robocie lepiej być w cieniu: ty widzisz, a ciebie nie widzą. Czasem natykamy się w tłumie na twarze ludzi, których kiedyś tropiliśmy. Oni nie mają o tym pojęcia. I niech tak zostanie. Choćby z uwagi na takich drani jak Robert C.
Pułapka na moście
Robert C. latem 2001 r. przepadł bez śladu po wykonanej "robocie". Wrocławscy gliniarze dostali cynk, że być może ukrywa się na Opolszczyźnie. Żaden trop, ale nasi zaczęli węszyć.
- No i trochę to trwało, zanim ustaliliśmy, że wynajmuje mieszkanie w bloku przy ulicy Niemodlińskiej w Opolu - mówi Czarek.
Jak wytropili kilera? Zamiast odpowiedzi - uśmiech. Zawodowa kuchnia środków i metod stosowanych przez wydział pościgowy jest nie do druku.
Nie weszli, jak na filmach, z drzwiami do mieszkania, żeby go aresztować. Za duże ryzyko. Robert C. był supersprawny, czujny i bezwzględny. Blok pełen ludzi, gdyby poszło coś nie tak, mógł strzelać, wziąć zakładników. Decyzja: trzeba poczekać, aż wyjdzie z domu.
- Modliliśmy się tylko, żeby nie zauważył, że jest obserwowany, ba, żeby nie nabrał takich podejrzeń - wspominają policjanci. - Bo wiedzieliśmy, że wtedy znów zapadnie się pod ziemię, a cała nasza robota na nic...
We wrześniowy poranek 2001 r. policyjni tajniacy obstawili całe Zaodrze, antyterroryści przyczaili się w ukryciu, gotowi wejść do akcji w ułamku sekundy. Ale minęło kilka nerwowych godzin, zanim Robert C. pojawił się przed blokiem i spacerkiem ruszył w stronę centrum miasta.
- Stwierdziliśmy, że najlepiej będzie go zatrzymać na moście Piastowskim - mówi Czarek. - Bo jak się zablokuje wyloty, to co najwyżej można uciec do Odry...
Samo zatrzymanie było już jak z filmu. Kiedy Robert C. wszedł na most, z naprzeciwka minął go "przechodzień", wyciągnął pistolet i strzelił nad głową kilera w powietrze. Na zbaraniałego Roberta C. rzucili się zewsząd inni "przechodnie". Trzask kajdanek, pisk hamującego, a potem ruszającego samochodu, do którego wrzucili kilera - i koniec. Trzy, cztery sekundy. Na wszystko z rozdziawionymi buziami patrzyli przypadkowi przechodnie.
Bogusław Mrukot/NTO.pl |
więcej na [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|